Romuald Bacza (BCA)
- dely / Blowjobb
W wywiadzie z Mariuszem Rozwadowskim wspomniałeś, że większość swoich produkcji pisałeś bez użycia jakiegokolwiek asemblera, tylko za pomocą programu maszynowego ładowanego z linii DATA w BASIC - skąd wynikało takie podejście? Na rynku ówcześnie było już dostępnych kilka asemblerów.
Cóż, nie wiem dokładnie co masz na myśli pytając, że przecież na rynku było kilka assemblerów. Może nie trafiłem na właściwy numer Bajtka?
Ale wiem jedno: jeśli podszedłbyś do przeciętnego kopiarza na giełdzie i zapytał czy ma assembler, bardzo szybko udzieliłby Ci odpowiedzi że niestety nie oferuje takiej gry.
Jak wspomnę pierwsze etapy, to muszę przyznać że i tak był to cud że ktoś pojawił się z ksero, z listą magicznych liczb (czyt. mnemoniki) i skąpym opisem co to robi.
Jeśli nawet był assembler, ja wtedy miałem tylko kasetę i taki assembler trzeba byłoby przede wszystkim wczytać - chociaż fakt używałem jakiegoś kompilatora, ale to już czasy późniejsze. Również w magnetofonie miałem turbo.
Chyba nigdy wówczas nie spotkałem się z jakimś cartridge z assemblerem (kto wie ile to mogło kosztować?), a BASIC startował od razu.
Miałem to szczęście, że spotkałem kilka osób które pokazały mnie i kolegom, że tak się da i może dlatego? I wbrew pozorom był to bardzo szybki (choć mozolny) sposób na sprawdzenie jakiejś procedurki.
Jak nawiązaliście współpracę z Pink Softhard? Z pewnością naszych czytelników interesuje, jak to odbywało się ponad 30 lat temu - po prostu przyszedłeś z programem i zaproponowałeś możliwość jego rozpowszechniania?
Nie nie, to nie tak, bo wynikałoby z tego że Pink Softhard to jakieś studio czy wydawnictwo. Nic z tych rzeczy.
Na giełdzie pojawiał się gość który w swojej ofercie nie tylko posiadał kasety przegrane jamnikiem, ale oferował również jakiś sprzęt elektroniczny.
Często do niego zachodziliśmy, żeby zobaczyć co można np. dokupić do Atari. Chyba to nawet On sprzedał mi wtyczkę joysticka wykonaną chałupniczą metoda z jakiejś poksyliny, bo moja miała przerwę.
I tak padło pytanie - "bo wy chłopaki coś tam programujecie"? I powstał pomysł, to napiszcie coś i zamieście tam moją reklamę. Ja jestem co tydzień na giełdzie, zysk z tej sprzedaży idzie do Was a ja mam reklamę...
Czy Wasze dema były rozpowszechniane za darmo, czy Pink Softhard pobierał opłaty za nagranie Waszych dem, a może dogrywał je do swoich zestawów? Np. na ówcześnie największej polskiej giełdzie na Grzybowskiej trzeba było zapłacić za dema, co dziś wydaje się nieprawdopodobne.
Trudne pytanie, bo wiemy że w życiu nic nie jest darmo. Ja nie musiałem nic dopłacić do dystrybucji, to raczej w drugą stronę wszyscy rzucili się na to... HURA jest nowy program do piracenia ;)
Nie mam pojęcia również po ile to chodziło, ani czy uzupełniano demami wolne miejsce na kasecie - a to i zawsze pozycja więcej ;)
Oczywiście, przynajmniej w Katowicach, nabywający płacił nie tyle za produkt co za czas nagrania kasety, nie istotne było co to za bajty. Dlatego może i większą popularnością cieszyły się wcześniej nagrane zestawy, które były siłą rzeczy ciut tańsze. Klient nie musiał już czekać na nagranie, sprzedawca przegrywał przez tydzień, a to był znów plus dla obu.
Na wczesnych giełdach było dużo zastawów kaset nagrywanych bezpośrednio z komputera, później jednak ktoś wpadł na pomysł, aby to wykonać wykorzystując dwa magnetofony w systemie jeden na jeden (nie wspomnę o jamniku z opcją tragicznej jakości nagrywania x2).
Można sobie wyobrazić jaki % tej taśmy dało się odczytać, prawie wszyscy jednak godzili się na taki proceder (bo jednak jedno się coś wgrało), pomimo braku jakichkolwiek gwarancji.
Później rzadko kiedy korzystałem z okazji takiego zakupu, a na szczęście dla mnie, wspomniany gość od Pink Softhard zgrywał mi za jeden uśmiech co potrzebowałem.
Minęło już mnóstwo czasu od Waszej ostatniej produkcji - czy utrzymujesz kontakty z Jarkiem Parchańskim i Waldkiem Rymorzem?
Tak. Cały czas utrzymujemy kontakt, co prawda już nie na 8-bitowej platformie, ale nadal każdy jest związany w jakiś sposób z komputerami. A zresztą, kto dziś komputera nie ma w kieszeni, wówczas przedmiot marzeń czy opowieści Sci-Fi.
Czy widząc prężność rodzimych programistów na początku lat 90. i ilość wydawanych gier przez Avalon, czy Mirage nie korciło Ciebie, aby obok pisania programów na ST, którego popularność była znacznie mniejsza, wrócić do 8-bitowego Atari i zarabiać na wydawanych przez "dużych" wydawców grach?
I wbrew pozorom to jest najtrudniejsze pytanie, ech ta perspektywa.
Odpowiedź wariacka,prosta,banalna,nieskończona,etc... - TAK.
Niekoniecznie powrót do 8-bit ale nawet cokolwiek w dziedzinie. Świadomość o prężności programistów, jaka świadomość? Możliwości, zarobki, taka wiedza była raczej niedostępna, a może jak wspomniałem, pominąłem wówczas ten numer Bajtka… Pewnie go wcześniej wyprzedano albo wcale nie dotarł do kiosku?
W kraju gdzie nikt nie słyszał o internecie, do telefonu stało się w kolejce na poczcie, wreszcie myślenie o zarobkach na jakimś legalnym programowaniu, gdzie każdy może wszystko skopiować?
Ponadto część ludzi nie ma prawie co do garnka włożyć, dniami szukają pracy, przecież mamy wzrastające prawie 20% bezrobocie, ale idzie odwilż i pojawiają się np. punkty ksero.
Więc tak, korciło.
Czy rozmawiając z Waldkiem i Jarkiem poruszacie czasem temat Atari i Waszej działalności w latach 80.? Nie raz mieliśmy do czynienia z powrotami do programowania na Atari nawet po tak długim okresie.
Jak by tu powiedzieć - i tak i nie.
Nie, dlatego bo natywnie nikt z nas już nie zajmuje się Atari.
Tak, ponieważ czasem to wspominamy, czas jaki temu poświęciliśmy i emocje z tym związane, ktoś czasem odpali emulator, zapoda jakiś nowy mix muzyki etc…
Jako ciekawostkę muszę z obowiązku dodać, iż udało mi się ostatnio znaleźć program Jarka sprzed 30 lat, choć myśleliśmy, że przepadł.
Ponadto szkoła programowania pochodząca z tamtych czasów na pewno w nas została, to przydatne robiąc np. optymalizację kodu, przecież liczyło się takty procesora…
Dostrzegamy różnice pomiędzy scalonymi strukturami sprzętu 8-mio/16-to bitowych mikrokomputerów jak i konsol, a nowymi PC-tami a i non stop zmieniającymi się komórkami/tabletami.
Nie chcę tu oceniać co lepsze bo wszystko ma swoje plusy i minusy, ale na zwartych platformach można wycisnąć ze sprzętu o wiele więcej, a w dużej mierze korzystają z tego programy demoscenowe, co jest raczej nie do osiągnięcia na innych maszynach, bo kolega ma inną kartę procesor etc…
Uprzedziłeś moje kolejne pytanie - co sądzisz o obecnej scenie PC, gdzie nierzadko trzeba oglądać najnowsze dema na Youtube, ponieważ koderzy w dużej części opierają się na jak największej mocy kart graficznych i procesorów.
Czy według Ciebie nie jest to trochę na bakier z początkową ideą dem, czyli pokazania możliwości komputera dla przeciętnego użytkownika? Teraz trzeba mieć grubą sakiewkę żeby oglądać dema na swoim komputerze.
Dzisiaj te wszystkie platformy informatyczne tak się rozrosły i tak szybko się zmieniają, że nie sposób to całościowo oceniać. To jakby właściciel Audi był zainteresowany zmniejszonym spalaniem malucha. My w epoce wszyscy mieliśmy "maluchy'.
Z tą sakiewką to też różnie wygląda. Ja dziś większość rzeczy i tak widzę na You Tube, ale jeśli by podejść do tego w taki sposób: (patrzcie ile mam FPS - dokupiłem chłodzenie cieczą...) to nie ma to wiele wspólnego z tym co kiedyś. Niemniej jednak są ludzie którzy rzucają sobie coraz to nowe wyzwania i współzawodniczą z innymi.
Nie można im bronić wykorzystywania nowych technologii, a nawet jest to wskazane.
W pewnym okresie pisaliście stosunkowo dużo programów - czy oprócz tworzenia gier i dem miałeś czas na rozrywkę, czyli granie na Atari? Jeśli tak, czy traktowałeś to jako stricte rozrywkę, czy podpatrywałeś również jakie rozwiązania stosowali programiści?
A nie możesz zadawać prostszych pytań? Np. czy grałeś w River Raid ?
Zauważ że to wszystko było robione hobbystycznie, nie siedziałem w jakiejś firmie która mnie zatrudniała, wtedy były jakieś instytuty państwowe...Czy podpatrywałem innych pewnie, mam nadzieję że nasze produkcje też. A jak można inaczej, przecież nie mamy dostępu do zaawansowanej literatury, jeśli coś dotarło to było to i tak przemycane z zagranicy.
Tłumaczenie natomiast opisu z jakiegoś ksero gazety za pomocą słownika który trzeba było pożyczyć od sąsiada było poza skalą, wolałem River Raid.
Ale wydaje mi się że tak zrodziła się demoscena - "Popatrz na to, to polskie, kurcze jak oni to zrobili…".
Czy śledzisz obecne osiągnięcia programistów i grafików i to, co się dzieje wokół małego Atari? Zdarza Ci się obejrzeć nowe dema, czy zagrać w obecnie tworzone gry?
Pytasz, czy śledzę to co dzieje się na małym Atari, a to za dużo powiedziane, ale zdarza mi się odpalić emulator, czy zobaczyć tu i ówdzie...
I ostatnie pytanie: co chciałbyś przekazać czytelnikom atari.area?
Cieszę się że to cały czas żyje, i pomimo tylu lat bywam zaskoczony, a nawet może ciut zazdroszczę.
Zarówno sobie jak i innym użytkownikiem portalu życzę dużo wolnego czasu, może przy Atari.